Uprowadzona

Wczoraj wieczorem TVN w swoim bloku superkino (nie zawsze jest super) wyemitował bardzo ciekawy i myślę, że dość niedoceniany film.

Film opowiada historię jakby już znaną. Młoda dziewczyna wyjeżdża sama na wycieczkę do europy, dokładniej do Francji i zostaje porwana. Jak się okazuje jej ojciec, który nie wiedzie szczęśliwego życia, był agentem wywiadu. Zrozpaczony ojciec postanawia odnaleźć córkę i jej porywaczy. No właśnie historia jakich wiele już w kinie i telewizji widzieliśmy, jednak tym razem  jest ciekawiej.

Czemu ciekawiej… składa się na to kilka rzeczy, przede wszystkim główny bohater i świetnie grający Liam Neeson. Jak już pisałem wiedzie niezbyt szczęśliwe, życie. Jest po rozwodzie z żoną, ponieważ jego praca zrujnowała mu małżeństwo. Chciałby wszystko sobie poukładać, ale niestety nastoletnia córka mu tego nie ułatwia. Można się w tym filmie doszukać pewnego elementu łączącego go z filmami o Wietnamie, chociażby Łowca Jeleni, tutaj też amerykański system z jednej strony zrobił z niego bohatera, a z drugiej zrujnował życie… ok może porównanie do Łowcy Jelenie to troszkę za duża przesada.

Gdy nasz bohater dowiaduje się o porwaniu… no właśnie tutaj się chwilę zatrzymajmy. Chyba najlepsza scena w filmie, gdy rozmawia on z córką do której domu weszli porywacze i mówi jej co ma robić. Z jednej strony wielka tragedia, która dzieje się niejako na oczach ojca, z drugiej strony zimna krew, ponieważ tak go wyszkolono, ale nie będę opowiadał filmu, chociaż krwi, tej zimnej jak i ciepłej w nim na pewno nie zabraknie.

Główny bohater to takie połączenia James Bond’a i Brudnego Harrego. Jednak mimo wydawać by się mogło banalnego połączenia i tego jakże oklepanego motywu mściciela, film naprawdę jest dobry. Oczywiście, jeżeli chcemy odszukać jakieś głębsze dno to się zawiedziemy. Również nie jest to film o którym będziemy myśleć jeszcze wiele dni po obejrzeniu, ale jest to niewątpliwie świetne kino akcji.

Film wiele zyskuje dzięki swojemu klimatowi, jest mroczny, brudny. Stare motele, domy zamieszkane przez mniejszości narodowe… całość psuje troszeczkę dość uciążliwa reklama (produkt placement), czyli świetne samochody AUDI, takie sportowe limuzyny niezbyt pasują do tego mrocznego świata. Jednak samochody mają swoją klasę, więc można twórcą to wybaczyć.

Jak widać film nie jest pozbawiony minusów i jest skierowany do dość specyficznego widza, jednak mimo wielu podobnych produkcji, gra Liam Neesona zasługuje na najwyższą oceną i film jest warty obejrzenia.

Na koniec oficjalny zwiastun filmu:

Anioły i Demony

Wczoraj w telewizji leciał film Anioły i Demony. Przyznam, że oglądałem go po raz pierwszy, a zawsze lubiłem filmy przygodowe. Również muszę się przyznać, do czegoś czego jest mi bardziej wstyd, a mianowicie nie czytałem książki Dana Browna, na podstawie której powstał ten film, więc nie będę porównywał filmu do książki. Widziałem jednak poprzednią część, czyli Kod Leonarda Da Vinci, ale do rzeczy.

Zdania na temat twórczości Dana Browna są bardzo różne, jedni mówią, że jest badaczem historii kościoła katolickiego, inni że sprawnie wymyśla historyjki, które są tylko lekko zakotwiczone o fakty z życia kościoła. W poprzedniej części, czyli w Kodzie Leonarda Da Vinci mieliśmy do czynienia z poszukiwaniem potomków Jezusa Chrystusa, tutaj jest mowa o Iluminatach. Iluminaci (oświeceni), czyli grupa ludzi powstała jako przeciwstawienie się kościołowi w kwestii blokowanie przez niego postępu naukowego. Jednak nie o iluminatach chciałem pisać.

Niestety film jest zwykłym kryminałem, bardziej nawiązującym do Siedem, niż do filmu przygodowego o Indianie Jonsie i odkrywaniu dawnych tajemnic. Niestety sam wątek Iluminatów i tajemnic Watykanu jest bardzo spłycony, jedynie do niezbędnych faktów które są potrzebne do znalezienia terrorysty. Mam jedynie nadzieję, że zostało to tak spłycone w filmie, a książka jest ciekawsza, obiecuję przeczytać ją jak tyko znajdę chwilę czasu i uporam się z obecną lekturą.

Kryminał, a może thriller, w końcu wszystkie produkcje nawiązujące do wspomnianego już Siedem to thrillery, w każdym bądź razie oglądając ten film człowiek ma wrażenie, że już kiedyś to widział. Mamy list od osoby która planuje popełnić zbrodnię, wg. pewnego schematu. Tutaj ten schemat jest oparty o historię kościoła, ale jest to zwykły schemat postępowania obłąkanego przestępcy. Ok mamy sporo zwrotów akcji i tak na prawdę długo zastanawiamy się kto jest ten „zły”. Jednak są to cechy thrillera kryminalnego, których widzieliśmy już mnóstwo, miedzy innymi w licznych serialach.

Film obfituje też w bardzo dużo zbiegów okoliczności, bohaterowie walczą z czasem, a mimo to wszystko odkrywają w ostatniej chwili, ot takie przecięcie czerwonego kabelka gdy na zegarze bomby pozostała jedna sekunda. Takie wpadanie na pomysł, który oczywiście jest słuszny, w ostatniej chwili jest nagminne i w pewnym momencie zaczyna śmieszyć.

Niestety spodziewałem się po filmie czegoś zupełnie innego, a dostałem odgrzewany kotlet z Tomem Hanksem, Ewanem McGregorem i z głośnym tytułem. Podejrzewam, że gdyby nie odtwórca głównej roli i znany autor powieści, która była pierwowzorem dla filmu, nikt z nas o tym filmie by nie usłyszał.

Czy warto obejrzeć… oczywiście, że warto. Warto żeby móc zobaczyć jak łatwo można zrobić słaby film, który zarobi grube pieniądze. Jednak nie można się spodziewać, żadnych tajemnic historycznych,a tylko zwykłego kryminału i to nie najwyższych lotów. Podczas oglądania tego filmu człowiek uświadamia sobie, że książka opowiadająca historię przedstawioną w filmie, nie może być bestsellerem, więc na pewno twórcy filmu skopali sprawę. Dzięki temu naprawdę chcę się przeczytać książkę. Jak tylko to zrobię na pewno się podzielę swoimi odczuciami.

Na koniec jak zwykle polski zwiastun filmu:

 

300

Przeglądając program telewizyjny na obecny tydzień znalazłem bardzo ciekawą pozycję w piątkowym superkinie TVN’u. Film 300.

O czym opowiada film… przede wszystkim jest to ekranizacja komiksu. Co zresztą bardzo wyraźnie widać w scenografii i klimacie filmu. W tym przypadku w odróżnieniu np. do „Sin City”, uważam ten klimat za duży plus. Jednak sam komiks opowiada wydarzenia historyczne, czyli bitwę pod Termopilami. Oczywiście historycy zaraz zarzucą, że to wcale tak nie było, ale nie można ukrywać, że i bitwa i sam król Leonidas są postaciami historycznymi. Opowieść o tej najsłynniejszej bitwie Spartan, to starcie tytułowych 300 ze 100 tysięczną perską armią.

Nie chcę opowiadać filmu, chociaż wszyscy chyba doskonale wiedzą jak on się kończy. Mimo przegranej bitwy to właśnie wojownicy Sparty są jej bohaterami. Sparta była w rzeczywistości krajem, które dzisiaj można określić jako faszystowski. Zabijano noworodki, dzieci zabierano matkom i kazano im się szkolić. W trakcie tego „szkolenia” wiele z nich ginęło. Sparta uważała siebie za lepszych od innych tworząc ze swoich obywateli super rasę. Nikomu z nas nie życzę aby żył w kraju takim jakim była Sparta.

Te historyczne fakty nie przeszkadzały, aby ukazać w komiksie i filmie tylko te jasne strony starożytnego kraju. Bohaterstwo, odwaga, poświęcenie, te cechy widzimy praktycznie w każdym kadrze filmu. Faktycznie oglądamy na ekranie super ludzi. Świetnie zbudowanych, świetnie wyszkolonych i gotowych umrzeć za kraj. Ich przeciwnicy, ukazani są gorzej, często ułomnie. Od razu widać kto jest dobry, a kto zły. Film jest tak przesiąknięty patriotyzmem, że dla obrony kraju i najbliższych, król łamie tradycję i religię. Mimo tego wielkiego patosu jest to jeden z lepszych filmów tego typu… no właśnie jakiego typu jest ten film… czy to film historyczny… nie do końca, czy to dramat… też jakoś nie za bardzo pasuje, może wojenny, w końcu ukazuje on wojnę. FilmWeb sklasyfikował go właśnie jako dramat historyczny, jednak uważam, że to za mało.

Na koniec jak zwykle pytanie, czy warto obejrzeć. Oczywiście! uważam że jest to jeden z klasycznych obrazów, dzięki świetnym efektom i klimatowi ciężko powiedzieć, że to już było. W tym filmie wszystkiego jest w sam raz, nie ma zbędnych dialogów, zbędnej polityki. Wszystko ogranicza się do minimum, aby jak najlepiej ukazać waleczność i bohaterstwo Spartan.

Oficjalny zwiastun filmu:

Big Love

Mój pierwszy wpis wcale nie będzie dotyczył bardzo wzniosłego, ani ambitnego filmu. W ogóle na tym blogu nie chcę pisać o samych mądrych rzeczach, tylko o wszystkim co warto obejrzeć. Oczywiście hasło warto obejrzeć może być dwuznaczne, bo uważam, że wszystko warto oglądać chociażby dlatego żeby móc krytykować. Ok, to przechodzimy do pierwszego wpisu.

Big Love

Byłem na tym filmie w kinie jakiś czas temu, a przypomniałem sobie o nim gdy wczoraj oglądałem „Idealny facet dla mojej dziewczyny”. Nie są to podobne do siebie filmy, jedyne wspólne elementy to to że oba filmy są polskie i pewna erotyka, chociaż w obu tych filmach zupełnie inaczej ukazana. Ok ale miałem pisać o Big Love, a nie o wczorajszym filmie.

Idąc do kina spodziewałem się kolejnej komedii romantyczniej o młodzieży, jednak bardzo szybko okazało się że byłem w błędzie. Fakt film jest o młodzieży, ale na pewno nie jest komedią romantyczną.

Film opowiada o toksycznej miłości bardzo młodej dziewczyny, do również młodego, ale sporo lat starszego chłopaka. To chyba wszystko co warto powiedzieć o fabule. Oczywiście, jest jakiś rockowy zespół muzyczny, jest zbrodnia, ale są one tylko tłem… tłem no właśnie, żeby było tło musi być coś na pierwszym planie, a tutaj ciężko wskazać co na tym pierwszym planie jest. Chyba ta niedojrzała miłość o której wspomniałem wyżej. Jako że osobiście jestem już koło trzydziestki, nie za bardzo ukazany tryb życia ukazywał moją młodość, ale może teraz jest inaczej. Taki klimat zawsze kojarzył mi się z naszymi zachodnimi sąsiadami. Mówiąc klimat mam na myśli taki specyficzny punk’owy świat. Młodzi ludzie mieszkający osobno, chłopak jeżdżący starą furgonetką, punkowy zespół muzyczny i sex, alkohol, narkotyki, ot takie europejskie sex drugs and rock n’ roll.

No właśnie tyle piszę o filmie, a jeszcze nie wspomniałem o jednej z najbardziej wyrazistych rzeczy w nim, czyli o sexie. Tak tego też się nie spodziewałem, film z oznaczeniem wiekowym 16+, a już od samego początku są bardzo śmiałe sceny erotyczne. Nie jestem pruderyjny, ale szczerze mówiąc dawno nie widziałem tak odważnego filmu w kinie. Przyszło mi nawet na myśl, że gdyby ten film był puszczany w czasie gdy sam byłem nastolatkiem, to mógłbym zabrać na niego nie jedną dziewczyną, a po takiej dawce tego specyficznego, wolnego,  czasem brutalnego punkowego sexu, wiele dziewczyn była by moja i miała by ochotę powtórzyć to co widzieliśmy. No ale obecnie mam żonę i już za późno na takie wyczyny.

Podsumowując film inny niż się spodziewałem, na pewno zapada w pamięć chociażby ze względu na odważną erotykę. Jednak mimo tego że zapada w pamięć, ciężko po czasie tak naprawdę sobie przypomnieć o czym on był. Fajnie że nie wszystkie polskie filmy są takie mdłe i przewidywalne. Chociaż całość popsuł występ Borysa Szyca, zagrał co prawda tylko mały epizod, ale mimo to najbardziej boli mnie w polskich produkcjach to, że w każdym filmie czy serialu grają ci sami aktorzy. Tutaj też twórcy się pokusili o umieszczenie gwiazdy chociaż na chwilę.

Czy warto obejrzeć… na pewno warto. Nie będziemy mieli de ja vu, że już kiedyś gdzieś to widzieliśmy, jak na 90% polskich filmach. Być może nasze rodzime kino wreszcie odejdzie od tych oklepanych schematów, a taki film jak Big Love tylko mu to ułatwi. Z niecierpliwością czekam na emisję tego filmu w tv. Nie dlatego żebym tak bardzo chciał go jeszcze raz zobaczyć, ale zastanawia mnie czy puszczą go o 20:00, skoro jest od 16 lat to mogli by puścić…

Na koniec oficjalny zwiastun:

Oraz piosenka z filmu: